wtorek, 11 listopada 2014

Leżące łąki i podróbka Arcyklejnotu (Another Equestria cz. 3 i na pewno ostatnia)

Witam!
Niezmiernie uradowana uwolnieniem się od zuego opka o miłości do... znanej osoby, zaczęłam szukać nowego materiału. Prędko jednak zaniechałam czynności, bo przypomniałam sobie, że nie wszystkie sprawy, które zostawiłam za sobą, zostały w pełni załatwione. Nie, to nie są refleksje na tle filozoficznym, tylko uzmysłowienie sobie faktu, że przerwa w analizowaniu treści bloga o zagrożonym świecie kucyków zrobiła się niepokojąco długa.
Tak więc witam was w reaktywowanej analizie opka Another Equestria!
No cóż, wypadałoby nieco odświeżyć fabułę tego tworu... Z początku takowej nie ma, ale z czasem doczekaliśmy się pojawienia się głównej bohaterki - małej klaczki, która uprzednio porzucona przez hordę potworków zostaje przygarnięta przez equestriańskie księżniczki, które po latach postanawiają uwolnić dwóch przyjaciół z lochów podmieńców. Cała akcja przebiega gładko, aż tu nagle kompania zostaje przeniesiona na pustkowie. Poznają tam alchemika i czarodziejkę, którzy jako ich nowi przewodnicy prowadzą ich do siedziby elfów. Akcja zakończyła się przystaniem jednego z nich na pomoc drużynie w powrocie do Equestrii.
Brzmi ciekawie? Zapraszam zatem do przypomnienia sobie, dlaczego ta historia trafiła pod mój warsztat.
Link: anotherequestria.blogspot.com
Analizowała Deni

Rozdział 23
"Marepony"

 Dzięki temu tytułowi przypomniałam sobie, że ta autorka ma słabą rozwiniętą wyobraźnię do spraw wymyślania nazw i  imion bohaterów.

-Dlaczego nie śpisz - zapytał się Tempus - rozumiem że jesteś księżniczką nocy, ale musisz odpocząć, nie wiemy co nas czeka.
-Jak mam spać? Miałyśmy was uwolnić i miałobyć dobrze, tymczasem wyrazy wymknęły się spod kontroli i zlepiają się ze sobą! jesteśmy tutaj, na początku niebezpieczeństw - odpowiedziała - oprócz tego boje się o Crystal coś w niej jest, coś tajemniczego, a żeby było tego mało martwię się, że znowu cię stracę.
-Nie martw się po tym wszystkim będzie dobrze, elfy i inne dobre kucyki wrócą do Equestrii, a potem, po wielu latach urządzimy ślub, jeśli oczywiście dalej chcesz? - zwątpił w to przez chwile granatowy alikorn.

Ekhm, przepraszam, ale skąd nagle wzmianka o ślubie? Cóż, nie wiem jak to widziała autorka, ale ja mam dwie teorie: Tempus oświadczył się Lunie podczas wyprawy Kompanii Alikorna do królestwa elfów, co nie zostało opisane, albo w magiczny sposób obydwoje trafili do tego samego snu, czyli wizji księżniczki. Druga opcja nie jest taka głupia, bo w serialu zostało ukazane, jak Luna przybywa do Sweetie Belle we śnie, żeby uświadomić jej ważną prawdę o konsekwencjach sabotażu wobec siostry (For Whom the Sweetie Belle Toils).
Tyle że autorka nie raczyła wspomnieć ani słowem o czymś takim, więc można tylko lać wodę.

-Jasne że chce, ale nie wiem czy dożyje - zaczęła płakać Luna.

 Pewnie jeszcze używała ogonków z "ę" jako chusteczek; jednym ogonkiem wycierała łzy, a drugim wydmuchiwała nos.

-Zawsze trzeba mieć nadzieje - powiedział - zostanę tu z tobą.
Rano wyruszyli.
-Przed nami "Straszna Puszcza" - powiedział elf - nie będzie tam bezpiecznie, ale i tak to najlepsza droga.

Straszna Puszcza. Ktoś tu ewidentnie próbuje naśladować Tolkiena, jednak porównawszy to i owo, "Mroczna Puszcza" brzmi jak coś wyszukanego i narodzonego przez olśnienie mistrza.

 -Właściwie kogo się obawiamy? - zapytała się Rainbow Dash, ale to były jej ostatnie słowa.
W tym momencie Rainbow Dash, Fluttershy, Pinkie Pie, Applejack, Rarity i Twilight Sparkle, tak jak Fire, Water, Earth, Air i Energy, zostały wchłonięte przez Crystal.

No, w sumie to chyba dobry pomysł, by większość bohaterów zeszło z planu, bo autorka kompletnie nie ma co z nimi począć. Twilight Sparkle coś tam popchnęła fabułę, czasami odezwała się Rainbow Dash, raz nawet Futtershy rzuciła zdanko, ale za to reszta to zwykłe zapychacze.

-Boimy się shadowponies, łatwo je rozpoznać po długich czarnych pelerynach i braku znaczka, sługusów Marepony, najgorszej i najstraszliwszej klaczy w dziejach - odpowiedział bardzo zdziwiony sytuacją z przed momentu Prudentes

Wierzcie albo nie, ale to jest totalnie postać wzorowana Legolasem z ekranizacji "Hobbita", jeszcze zanim film zaczął istnieć - błękitnooki blondas bez osobowości, który tylko nieco się zdziwił zatraceniem kompanek podróży. Pewnie jego reakcja byłaby niewiele lepsza, gdyby wszystkim sześciu klaczom ni stąd ni zowąd głowy wyleciały w powietrze.
No i serio? Reszta drużyny także stała jak te kołki podczas całego zdarzenia, a potem o wszystkim zapomniała? Zaraz... Aha. Kapitan Oczywistość podpowiada mi, że tak.

 - pokonanej 10000 lat temu, ale legenda głosi, że jej duch przeżył, a po wielu latach ciało się odrodzi, ale poprzedni wygląd przyjmie dopiero kiedy będzie miał odpowienią ilośc mocy i dusza ją znajdzie.

Świetnie, autorko, może jeszcze pojawi się starożytny artefakt, który ma w sobie duszę tej całej Marepony i trzeba będzie go zniszczyć, wrzucając do wulkanu ze skondensowaną magią przyjaźni zamiast lawy?
Coś ci powiem: jak chce się napisać fanfik o Władcy Pierścieni, to się pisze o postaciach z Władcy Pierścieni, a nie miesza z kucykami, do jasnej szmurwy! Przynajmniej imiona bohaterów nie byłyby bez sensu!

 -W lochach było nas 18, a teraz jest nas 10 razem z tobą, Zygmuntem i Mirandą - powiedziała Celestia - mam nadzieje, że ta liczba już nie zmaleje.

A ja mam nadzieję, że ta liczba nie wzrośnie, bo autorka nie umie ogarnąć fabularnie więcej niż cztery postacie na raz.

 -Crystal wchłonęła tylko nieprawdziwe alikorny, stworzone lub zmienione zaklęciem, przez co ze słabszą mocą - powiedział Star Swirl the Bearded [...]
-Obawiam się, że ta liczba zmaleje - powiedziała przerażona Cadence - ja urodziłam się jako pegaz, mnie też wchłonie.
-Nie sądzę - odpowiedział brodaty jednorożec - zapomniałaś o Shining Armorze i sile waszej miłości, narazie jesteś bezpieczne.

Co się ma siła miłości do możności Crystal do wciągnięcia w siebie "nieprawdziwych" alikornów? Twilight i jej przyjaciółki mają Magię Przyjaźni, a i tak nie uniknęły pochłonięcia.

[Miranda proponuje stworzenie amuletu, który zablokuje umiejętności czarowania i lotu, żeby Crystal nie mogła nikogo wchłonąć. A tak przy okazji, to co się z nią stało?]

Rozdział 24
"Straszna Puszcza"
W puszczy było cicho i ciemno. Szli tam bardzo długo, aż nagle Prudentes coś zauważył. Zaatakowały ich shadowponies. Wszyscy byli w szoku, oprucz Prudentesa, który był przyzwyczajony do tego, że mogą zaatakować, więc w krótkim czasie zestrzelił wszystkich.

Wcale mnie to nie dziwi. Serio, można było przewidzieć tę sytuację, odkąd Prudentes oświadczył, że będzie prowadził naszych bohaterów przez Puszczę. Z resztą czemu autorka od razu nie nazwała go Legolasem? Obaj różnią się tylko gatunkiem!


Suprise!
 -Może być ich tu więcej - powiedział elf - wybierzemy się do miejscowego kowala, przyda wam się coś do obrony.
Kiedy doszli każdy mieszkaniec Equestrii wybrał sobie miecz.

Tutaj bezczelnie nasuwa mi się pewien znany mi tekst: "Za darmo?! W tym kraju NIC nie ma za darmo!".
To idealnie obrazuje to, co myślę o tym fragmencie, bo niby tak po prostu cała Equestria (pewnie tylko Valarowie wiedzą, skąd wszyscy mieszkańcy Equestrii się tam wzięli) przyszła do jedynego zapewne kowala na Pustkowiu i wzięła sobie miecze? Pewnie biedak musiał zwinąć interes, bo cały magazyn mu wyczyszczono, i to za bezcen.

 -Poćwiczcie trochę walkę zanim wyruszymy - powiedział Prudentes.
 W tym momencie mała Crystal wreszcie się obudziła.
-Co się stało? - zapytała

Mnie nie pytaj, sama jestem lekko zdziwiona tym, że przez półtora rozdziału spałaś i przespałaś nawet atak Czarnych Jeźdźców Marepony. Wybaczcie, ale użycie dwóch durnych nazw w jednym zdaniu to byłoby za dużo.

- Co to jest?
Celestia postonowiła wytłumaczyć jej to na osobności.
-Naprawde muszę to nosić?! - buntowała się mała klaczka.
-Przykro mi, ale tak - odpowiedziała Celestia.
Po krótkich ćwiczeniach wyruszyli w dalszą wyprawę. Crystal przygnębiona szła na końcu.

Ach, jestem taka załamana, bo kazali mi nosić wisiorek blokujący moje zarąbiaszcze moce! Co z tego, że mogłabym inaczej stanowić zagrożenie dla moich kompanów?! Biżuteria to dla mnie udręka!

 -Nie martw się - powiedział Discord wyczarowując jej uśmiechnięty balon, niestety Crystal szła nadal smutna.

Discord chciał za wszelką cenę pokazać, że jest jeszcze potrzebny w fabule, ale autorka pewnie znów o nim zapomni.

Noc już się zbliżała, więc postanowili odpocząć. Rano nikt nie mógł znaleźć śnieżnobiałej klaczki. (To zaznaczenie nieskazitelnej bieli sierści Crystal...)
-Crystal?! Gdzie jesteś?! - krzyczeli wszyscy.
-Tutaj - powiedziała zapłakana.
-Co się stało? - zapytała się Cadence.
-Tęsknię za ciocią Twilight, ciocią Rarity... - odpowiedziała, ale w tym momencie Cadence jej przerwała.
-Zapomnij o tym - powiedziała - tak będzie najlepiej, a teraz chodź, nie długo wyjdziemy z tego okropnego lasu.

Rozdział 25
"Zmiana"
Po wyjściu z puszczy przed nimi leżały do góry brzuszkami przepiękne łąki. Trawa była tam wyjątkowo zielona, wszędzie było pełno kolorowych kwiatów i płynął tam sobie strumyk.
-Jak tu pięknie - powiedziała Celestia - zostańmy tutaj na pare dni.

No proszę, naszym bohaterom wcale nie spieszy się do Equestrii. Niby im zależy, ale jak zobaczyli tę cudowną łączkę, postanowili zrobić kilkudniowy postój, no bo przecież nic się nie stanie jak przyjdą trochę później, prawda?

 I tak też zrobili. Przez pare dni wypoczywali, trenowali i zaprzyjaźnili się. Wszystkim dopisywał dobry humor, oprócz Crystal. Jej grzywa była jakby bardziej szara, tak jak sierść, oczy błyskały czasami czerwienią. Nie tylko jej wygląd się zmienił, zaczęła być niemiła i wydawała się obrażona na cały świat. Wszyscy mieli nadzieje, że jej humor się poprawi, przedłużali wypoczynek i robili co mogli by poprawić jej humor, niestety na próżno.

Crystal nie odpowiadał tamten klimat i temperatura jej ciała zaczęła opadać do temperatury otoczenia. Taki majstersztyk.

 [W końcu postanawiają wyruszyć w dalszą drogę.]

  Łąki ciągnęły się jeszcze długo, więc w tym momencie wyprawa była bardziej spacerkiem. Niestety Crystal coraz bardziej traciła humor. Jej sierść stała się szara, a przezroczysty ogon i grzywa zmętniały, przyjmując kolor jasnej szarości i błyszcząc raczej na czerwono, rzadziej na tęczowo, oczy w cieniu wydawały się czerwone, a tęcza na jej boku wydawała się szara.

 Tutaj obserwują państwo proces przygotowywania się smokuca do zrzucenia swojej starej skóry zwanej naukowo wylinką; osobnik robi się apatyczny i przestaje jeść, a jego oczy zaczynają błyszczeć na czerwono w celu odstraszenia drapieżników, dla których miękki i bezbronny smokuc mógłby być łatwą zdobyczą.

 Z dnia na dzień coraz bardziej się zmieniała. Aż pewnego dnia jej transformacja dobiegła końca. Najpierw otoczyła ją czerń, następnie z mroku wyszła dorosła klacz, prawie tak wysoka jak Cadence, całkiem czarna, z szarą grzywą i ogonem świecącymi się na kriwstoczerwono, oczy były tego samego koloru, na boku tęcza stała się szara i pojawiły się ostre kły.

Autorko, nie musiałaś pisać po raz kolejny, że uroczy znaczek zrobił się szary. Większość czytelników załapała, gdy pierwszy raz to napisałaś.
Kriwstoczerwony? Co to za kolor? I jakim cudem szare grzywa i ogon świeciły na ten kolor?

Rozdział 26
"Ucieczka"
Kiedy jej źrenice stały się takie jak u smoka, Prudentes sięgnął po strzałę i prawie jeą wystrzelił, ale Luna mu przerwała.
-Nie róbcie jej krzywdy! - krzyknęła - przecież to nadal Crystal!
-Crystal? - odpowiedziała - CRYSTAL?! Jestem Marepony! Podajcie się a nic wam sie nie stanie!

W tym momencie kompania zgłupiała, bo nie mieli pojęcia, jak mają się podać. Owszem, można podać komuś piłkę w czasie gry, ale jak tu podać siebie?

  W tym momencie Miranda rzuciła na nią zaklęcie, które ją na chwilę zatrzymało. W tym momencie zerwali się do biegu.
-Biegnijmy jeszcze chwile! - krzyknął elf - niedaleko granica pustkowia, może uda nam się bez niej wyjść!

Bez tej granicy? Cóż, jakby tak dłużej pomyśleć, może chodzić o to, że wyjdą bez Crystal, ale zapis wskazuje jednak na wyjście bez granicy.

 Po chwili przed nimi pojawiło się magiczne pole ochronne. Wszystkim udało się wyjść.
-Zniszczmy wszyscy osłonę! - krzyknęła Miranda.
-Ale wtedy uwolnimy Crystal! - powiedziała Celestia - Nie wiem czy to bezpieczne!
-Prędzej czy później i tak wyjdzie - odpowiedziała.

Jakby było "she" zamiast "he", byłoby idealnie.
 Skoro Crystal w końcu przedostałaby się przez barierę, to po co ułatwiać jej zadanie?! Pewnie bardzo mądra kompania nie pomyślała, że rozsądniej byłoby spróbować wzmocnić granicę i choć na pół minuty dłużej zatrzymać wroga. Ale nie, do łbów przyszło im najbliższe śmierci rozwiązanie.

Wszyscy robili co mogli by zniszczyć osłonę i udało się.
-Wracajmy szybko do zamku! - krzyknęła Luna - Musimy wszystkich ostrzec i dowiedzieć się co zrobić by odzyskać Crystal. Gdy dotarli do zamku wszystko było tam takie samo i mogli się cieszyć chwilowym spokojem.

Ta chwila byłaby zdecydowanie dłuższa, gdybyście zrobili to co proponowałam wyżej.

Rozdział 27
 "Narada"
Kiedy już wszyscy ochłonęli po wczorajszym wydarzeniu postanowiono się naradzić co dalej.(Bezczelnie przy tym łamiąc obowiązek przekazania czytelnikowi informacji o zmianie pory, np. "Wkrótce nadszedł wieczór i wszyscy poszli spać.") [...]
 -Niedługo, może nawet szybciej niż myślimy, Crys... - tu Celestia przerwała - Marepony zaatakuje.
-Zesłanie na księżyc lub na słońce nic nie pomoże - powiedziała Luna - nosi w sobie dwanaście elementów harmonii, nie mamy czym ją odmienić.
-Alikorna nieda się zabić, więc musimy jej odebrać moc - powiedziała Cadence - tylko jak?
-Jest pewne zaklęcie - odpowiedziała Miranda - bardzo trudne zaklęcie i potrzebujemy jakiejś rzeczy do której przyniesiemy moc.
Luna wyjęła coś ze swojej torby. Był to mieniący się każdym kolorem tęczy, przepiękny, duży kryształ.
-To jest greatcrystal - powiedziała pokazując go wszystkim - myśle że jej moc zasługuje na jakieś ładne więzienie.

 Chyba nie warto pytać, skąd nagle Luna wzięła ten kryształ, ale ja żądam wyjaśnień, dlaczego autorka bez skrupułów stworzyła podróbę Arcyklejnotu?! I czemu ta podróba ma tak okropną nazwę?!

[Narada zostaje podsumowana tym, że trzeba odebrać Marepony moc. No na prawdę, Sherlocki?]

Rozdział 28
 "Pokonanie Marepony"
Najpierw pojawiły się shadowponies. Po chwili armia królewska na czele z Shining Armorem i Prudentesem do walki. Miranda, Zygmunt i Star Swirl zajęli się rannymi. Potem pojawiła się Crystal. Siejąc spustoszenie wsród kucyków. Potym pojawiły się Celestia, Luna, Cadence, Locus i Tempus. Księżniczki dnia i nocy zaczęły rzucać zaklęcie. Magia Marepony została uwięziona w krysztale, a reszta po chwili rozpłynęła się. 


Cóż, krótko i zwięźle, ale kompletnie nic z tego nie rozumiem. Chyba tylko tyle, że szybko uporali się z odebraniem Marepony magii. Czemu mnie to nie dziwi?

  Księżniczki postanowiły udać się do każdego zakątka Equestrii, żeby powiadomić wszystkim o swoim powrocie. Niestety miasta były wyniszczonego przez Marepony i shadowponies.

Co... Co? To ilu było tych najeźdźców, że w ciągu dnia rozwalili cały kraj?! Armia Mordoru pięć razy wzięta? A może w tym przypadku armia Maredoru? *dabum tss*

[Mija dobrych parę latek, podczas których Equestria zostaje odbudowana, powstają elfie miasto i komnata na kryształ, a wszystkie przykre wydarzenia, nawet te z serialu, uchodzą w niepamięć. Jednak tutaj opko, o zgrozo, jeszcze się nie kończy. Kolejny rozdział to koszmar senny Luny zwiastujący powrót Marepony. Księżniczki idą do kryształu, który zmienił w tym czasie kolor.]

Rozdział 30 
"Powrót"
Z kamienia zaczął wypływać czarny dym. Powoli formował kucyka, Marepony. Za chwilę stała przed nimi. Teleportowała się szybko i zaczęła siać spustoszenie. Po chwili udało im się ją dopaść i postanowiły spróbować odzyskać Twilight i jej przyjaciółki. Celestia i Luna rzuciły bardzo trudne, potężne zaklęcie na nią, ale się udało.

Bardzo zdziwilibyśmy się, gdyby arcytrudne zaklęcie nie wyszło naszym arcymocnym księżniczkom, no bo przecież wszystko im zawsze pięknie wychodzi, tylko autorka nas tak straszy. Nie ładnie!

Przy okazji odzyskały też władczynie żywiołów, które momentalnie zaczęły naprawiać szkody wyrządzone przez żywioły. Marepony zaczęła bladnąć. Jej oczy odzyskoły dawny wygląd tak jak znaczek i cała reszta. Przed nimi stała dorosła Crystal. Po chwili padła na ziemię jak zabita.[...] Kiedy Crystal się obudziła nic nie pamiętała, ale jak dowiedziała się o tym co zrobiła, zaczęła płakać. [...] Greatcrystal został umieszczony w jej pokoju tak, że padające na niego światło roświetlało jej pokój wszystkimi kolorami tęczy. W Equestrii jednak nie było spokojnie, ponieważ wszyscy bali się, że kolejna księżniczka stanie się zła, ale wizyty księżniczek w każdym mieście uspokoiły mieszkańców.

Cóż, ogólnie szacun, że chciało im się latać po całej Equestrii z apelem o spokój, ale na Bora, co za nudy! Możliwe, że to z powodu całokształtu tworu, nie wiem, ale to jest zwyczajnie nudne! Najchętniej to bym ucięła następne trzy rozdziały i zakończyła analizę, ale są pewne aspekty, które chciałabym przytoczyć za jakiś czas.

[Pisałam coś o cięciach rozdziałów? Niestety to konieczne, bo zaś pojawiają się jakieś moce, Celestia staje się lubiana, a Luna nie, społeczeństwo dzieli się na wyznawców dnia i wyznawców nocy, krótko mówiąc: nobody cares.]

Rozdział 32
  "Powrót do przeszłości"
W Equestrii działo się coraz gorzej, obawiano się wojny. Siostry pierwszy raz od paru lat postanowiły urządzić zebranie.
-Próbowałyśmy zatrzymać to co dzieje - powiedziała Celestia - bezskutecznie.
-Musimy wrócić do przeszłości - odpowiedziała Luna - zmienić to.
-Jak? - zapytał się Locus.
-Spytaj się brata - odpowiedziała.
-Ale co jeśli mi się nie uda - powiedział szybko Tempus.
-Nie mamy innego wyjścia - zakończyła Celestia.
Wyprawa była olbrzymim ryzykiem, więc wybierali się tam tylko Luna, Celestia, Tempus i Locus.
Królewskie siostry miały ostrzec siebie przed tym co może się stać, a Locus i Tempus mieli siebie odciągnąć od księżniczek. Tempus zaczął rzucać zaklęcie. Udało się, teraz trzeba tylko znaleźć swojego odpowiednika wprzeszłości. Misja ta ku zaskoczeniu wszystkich poszła jak po maśle.

Nie, wcale nie ku zaskoczeniu wszystkich. Mnie ta rewelacja w ogóle nie poruszyła.

  Postanowili wrócić do własnego czasu. Przenieśli się i zostali złapani w pułapkę. Złapała ich... Marepony.
-MYŚLAŁYŚCIE, ŻE MOŻNA MNIE POKONAĆ?! - krzyknęła Crystal - tamtego dnia udało mi się podsłuchać, i oczekiwałam dnia, kiedy mieliście wrócić.

Powiem krótko:

  Rozejrzały się dookoła. klatka była odporna na jakąkolwiek magię, ale wokół nich było więcej takich klatek. W nich była Cadence, nosicielki elementów harmonii i żywiołów, Shining Armor, Discord, Miranda, Zygmunt, Star Swirl, a nawet Somra i Chrysalis. Naszczęście był jeszcze ktoś kto mógł ich uratować.

 Rozdział 33
 "Urbs Pacis"
Sala w której byli uwięzione była dobrze strzeżona. Nie było szans żeby się dostać. Equestrię coraz bardziej pochłaniał mrok, a jej mieszkańcy tracili nadzieje. Tysiąc dni od zniewolenia władców Equestrii, ktoś się wreszcie pojawił. Był to Prudentes z kluczami do klatek.

Nieustraszony Legolas wkracza do akcji! Pewnie powalił strzałami z łuku dziesiątki strażników, zanim ot tak wszedł sobie do komnaty, w dodatku dzierżąc klucze! Albo... zwyczajnie przyszedł, a kluczyki wisiały przy wejściu i miały przy sobie karteczkę z napisem: "Weź nas, uwolnij tych durniów i zakończ opko!".

Otworzył je szybko i teleportował ich gdzieś.
-Dlaczego trwało tak długo!? - krzyknęła Rainbow Dash.
-To miejsce w którym jesteśmy to jedyne miejsce w którym mamy trochę czasu i jesteśmy bezpieczni, niestety dostać się do niego można tylko w określone dni - odpowiedział spokojnie elf.

Rainbow Dash odburknęła coś niezrozumiale, w głębi duszy dziękując autorce za kolejny pojedynczy tekst nie wnoszący nic do fabuły, ale udowadniający jej obecność w tym opku.

-Właściwie to gdzie jesteśmy? - zapytała się Twilight, także składając w myślach modły dziękczynne.
-Witajcie w Urbs Pacis, nieśmiertelnej krainie, stolicy elfów - powiedział Prudentes - jesteśmy poza Equestrią i tutaj Marepony nas nie znajdzie, nawet nie wie o istnieniu tego miejsca.
Było to przepiękne miejsce. Miasto z białego kamienia (Minas Tirith?) w środku niezwykłego lasu (Jednak nie.). Wokół było pełno kwiatów i pięknych roślin. Koło miasta płynęła powoli rzeka o błękitnym kolorze. Jego władcą był Dignitas przyjaciel Prudentesa.
-Qui sunt?(Kim oni są?) - zapytał się w języku elfów Prudentesa Dignitas.

 Hmm... Ten elficki brzmi podejrzanie podobnie do łaciny... A władca nazywa się jak pewna organizacja. Przypadek?

 -Hi amici mei estis ( to są moi przyjaciele) - odpowiedział - Nos postulo vestri auxilium. (Potrzebujemy twojej pomocy.)
-W takim razie witajcie w Urbs Pacis - powitał wszystkich - w czym problem?
Przez pewien czas kucyki opowiadały władcy miasta o tym co sią dzieje w Equestrii. Długo planowano co można by zrobić niestety na próżno.

 Dumali, dumali i nic nie wydumali, bo autorka porzuciła swojego bloga i nie wróciła do niego. W końcu pół roku później pewna naiwna istota trafiła na "Another Equestria" przypadkowo. Była to analizatorka-amatorka - Deni Len z Boru... Ale to już inna historia.

Z łąki przy Strasznej Puszczy pozdrawia was poznająca sztukę wchodzenia do czyichś snów Deni.

4 komentarze:

  1. Boru, Boru, Boru. Dawno mnie tu nie było. I chyba jako jedyna miałam przytym opku skojarzenia z grą Wiedźmin. Cała ta sprawa z magią i amuletem przypominała mi historię Alvina. Kucyki i Wiedźmin w jednym zdaniu, cóż za profanacja! Co do podania się, można się podać bardzo elegancko, na srebrnej paterze z jabłuszkiem w ząbkach ;) A co do łaciny na końcu, to także nazwa miasta brzmi dosyć podejrzanie, pokusiłabym się na przetłumaczenie tego na Miasto Pokoju, ale w bardzo wolnym tłumaczeniu. Analiza ładna, zgrabna i powabna. Tak trzymać.

    OdpowiedzUsuń
  2. AŁtorka tak bardzo próbuje wzorować się na "Władcy Pierścieni".
    Tolkien tak bardzo przewraca się w grobie.
    Głowa tak bardzo boli.
    Opko tak bardzo straszne.
    Zacna analiza. Maredor podbił me serce. <3
    Do miłego!

    OdpowiedzUsuń
  3. 37 year-old Sales Associate Modestia Klejin, hailing from Dauphin enjoys watching movies like "Awakening, The" and Lockpicking. Took a trip to Boyana Church and drives a Ferrari 250 GT Series I Cabriolet. fantastyczna tresc

    OdpowiedzUsuń