niedziela, 14 lutego 2016

#2 Miłosne igraszki w zadupiu galaktyki - czego nie cierpię w yaoi?

Witam!
Nie jestem wielką fanką opowiadań yaoi. Raz na ruski rok zdarzy mi się natrafić na tego typu twór (najczęściej pairing postaci z istniejącego uniwersum) i jeśli jest napisany przynajmniej nieźle, to nawet dobrze mi się czyta. Jednakże istnieje kilka powielanych "norm", od których krew mnie zalewa, i choćby yaojec był napisany dobrze, zaczynam go darzyć mieszanymi uczuciami.
Dziś zapodaję obiecany speszyl: przeanalizuję nie takie złe opko crossoverowe w poszukiwaniu czynników podwyższających ciśnienie. 
Zapraszam!
Linki do opka (na samym dole): http://www.akademia-zpn.pun.pl/viewprintable.php?id=71
Analizuje: Deni

[Wyjątkowo nudny dzień Avengerów i Lokiego. Nagle zostaje wszczęty alarm, bo profesor Slevig otworzył portal, nad którym nie ma kontroli. Loki, Thor, Bruce i Tony zjawiają się na miejscu zdarzenia i zostają wciągnięci do nieznanego wymiaru. Hemidall daje radę ich zlokalizować, jednak otwarcie przejścia powrotnego z tamtego miejsca ma mu zająć kilka dni.]

Thor jęknął głucho, zderzając się plecami z ziemią po czym krzyknął, kiedy spadł na niego Stark w zbroi, Banner spadł na Starka z piskiem.(Jako ta dama w opałach.)  Loki miał tyle szczęścia, że nie spadł na żadnego z nich ani żaden nie spadł na niego. Loki wylądował na tyłku i wrzasnął głośno, kiedy jego halabarda wbiła mu się między nogi, bardzo blisko pewnego miejsca.
Żart o męskich genitaliach - jest. 
  
Mjiolnir zarył w ziemię kilka metrów dalej.
- Chciałeś, żeby się coś działo, masz! – wrzasnął Stark, spychając z siebie kolegę i samemu wstając. Już podchodził z zamiarem wyrzucenia bogowi tego, co myśli, kiedy zauważył dziewięć zdziwionych osób. Pięciu kurduplów w tym jednego z toporem, dziadka z kijem, dwóch facetów i blondynę, która po dłuższym przyjrzeniu również okazywała się facetem.

Żarty z faceta o dziewczęcej urodzie - są.  

[Dowiadują się, że trafili do Śródziemia, które uważane jest za zadupie wszechświata.]

Legolas spoglądał kątem oka na czarnowłosego. Przełknął po chwili ślinę i spuścił głowę. Jeśli  by Boromir zobaczył, byłoby źle. Uważał elfa za swoją własność. Blondyn skrzywił się, czując sińce po wczorajszym, ale nie mógł tego okazać. Bo byłoby jeszcze gorzej. 
Dzielny wojownik został zastąpiony zastraszoną mameją, przy której nawet sześciolatek wygląda bardziej męsko. Przepraszam, mam atak dramy.
 
Tutaj pojawia się mój pierwszy problem z yaoi, czyli zniewieścienie do granic możliwości osoby uke, oraz drugi: uke nie umie samodzielnie obronić się przed zagrożeniami. Domyślam się, że jest z tym związany jakiś japoński fetysz, ale to i tak przykre. Zwłaszcza fakt, że dopadło to jedną z moich ulubionych postaci.

Bruce Banner rozejrzał się zdezorientowany. Jeszcze chwila i ten drugi przejmie kontrolę, no!
- A może my się tak z nimi zabierzemy póki Hemidall nie otworzy mostu? – zapytał Lokiego. Ten tylko westchnął po czym kiwnął głową.
(...)
- Uhm. Proszę pana, panie…
- Gandalf.
- Tak. Panie Gandalf, czy moglibyśmy z wami jakiś czas wędrować? Aż ta cała sprawa się nie wyjaśni? – zapytał potulnie Banner. Staruszek rozejrzał się po reszcie, większość pokiwała głowami, tylko blondwołsy chłopak pozostawał jakby nieprzytomny. Po prostu patrzył w ziemię. I drugi mężczyzna patrzący na niego tak… dziko.
      Loki postanowił, że się tym zainteresuje.

Loki próbował kiedyś przejąć władzę nad światem, jednak to mu nie przeszkadza w nagłej przemianie w dobrodusznego obrońcę nieznajomych.  

 (...)  Loki miał bardzo lekki sen, mógł go obudzić wiatr, a co dopiero cichy, żałosny pisk. Powoli otworzył oczy i wygiął się niezauważalnie. Wzrok miał na tyle dobry, by bez trudu zauważyć Boromira ciągnącego Legolasa za włosy.
Ciągnięcie za włosy boli jak diabli. Szacun, że Legolas pozwolił sobie tylko na pisk... *myśl o piszczącym Legolasie przyprawia ją o ból głowy*

Kiedy zniknęli za drzewami, wstał bezszelestnie i wyciszył kryształ w włóczni, po czym ruszył za nimi.
- Co ty odwalasz? – szepnął nagle Bruce. Lokiemu serce podskoczyło do gardła.
- Nie strasz mnie tak! – odszepnął. – Idę coś sprawdzić, jak chcesz, to też chodź – westchnął i ruszył w stronę drzew. Banner niechętnie wstał z ciepłego posłania i równie cicho co bóg ruszył za nim.

W "Thorze" wspomniane było, że mieszkańcy Asgardu nie są bogami, tylko ludźmi z nadnaturalnymi mocami, których dawno temu wikingowie uznali za bogów. Stąd słowo "bóg" nie powinno być synonimem na Lokiego...
(...)
Legolas ledwo łapał oddech. Chyba miał złamane żebro. Zagryzł warg do krwi, łykając łzy. Czemu on? Czemu? I czemu to tak boli?
Nawilżacza zabrakło.

Boromir wszedł w niego po raz kolejny. Szybko, mocno, do końca, wywołując kolejną falę bólu. Elf należał do niego. Czemu? Po prostu, bo tak. Nie patrzył na to, czy sprawia mu ból. Chciał tylko zaspokoić siebie. Tylko.
Element trzeci: seme jest dupkiem, według zasady "bo tak", który nie dba o dobro partnera i któremu uke nie umie się przeciwstawić. Rzadki przypadek, ale wyjątkowo denerwujący. 

Chłód metalu na plecach.
- Ubieraj się, jeśli ci życie miłe! – zasyczał Loki, znów aktywując halabardę. Boromir spojrzał na niego z niechęcią, po czym złapał za miecz, szybko naciągając spodnie. Zaatakował.

Tylko spodnie, bo bielizna jest dla cieniasów.

[Loki spuszcza Boromirowi manto.]

- Co wy odstawiacie?! – krzyknął Thor, wbiegając na polanę. Za nim Aragorn i Gimli.
- Weźcie go stąd! – zasyczał Loki, wskazując bronią na mężczyznę po czym zdjął swój płaszcz i okrył nim Legolasa. – Spokojnie, poradzę sobie – syknął na podchodzącego brata, biorąc blondyna na ręce, i skierował się w stronę przebłyskującego między drzewami strumienia.
Loki zamienił się w węża, ciągle syczy.

Thor tylko wzruszył ramionami i złapał Brormira za bluzkę. (Była z Reserved czy Sinsay?)
      Aragorn nie wierzył temu, co właśnie zobaczył.

~•~•~•~•~•~

      Loki delikatnie ułożył blondyna na trawie blisko brzegu. Spojrzał na niego współczująco i pogładził po policzku.
- Długo to robił? – zapytał z troską, o którą by się nigdy nie podejrzewał.
- Nie dłużej niż miesiąc – pisnął cicho elf, kuląc się.
Rozumiem, że Legolas jest tu słabym i zniewieściałym chłoptasiem, ale nawet tacy umieją porozumiewać się za pomocą innych dźwięków niż piszczenie. Robi za uciskanego chomika?

Był blady, zapłakany i zakrwawiony. Miał na twarzy jedną, małą ranę ciętą a na reszcie ciała mnóstwo siniaków. Loki zacisną pięści.
Loki zacisną pięści, fale wzniecą protest, a włosy proste zorganizują marsz jedności - niech żyje włosowa rewolucja przeciw gwałcicielom!

- Jeszcze nigdy nie miałem ochoty nikogo aż tak zabić – stwierdził sykliwie. (Wężowa faza nadal trwa.) Legolas tylko jęknął, kuląc się. – To cię boli? – zapytał jeszcze Loki. Blondyn pokiwał głową.
- To akurat zaraz przestanie, już się przyzwyczaiłem – pisnął.
Zabawne, dopiero po dłuższym czasie załapałam, czym jest tajemnicze "to". Ach, ta powściągliwość autorek!

Czarnowłosy westchnął ciężko, gładząc go po głowie po czym wyjął zieloną chusteczkę z kieszeni. Z owym przedmiotem nigdy się nie rozstawał.
To nie byłby ten sam Loki, gdyby miał chustkę w różowe groszki lub paczkę zwykłych chusteczek higienicznych. Wszystko musi być zielone, niczym wąż!

Namoczył chustkę w wodzie i powoli zaczął obmywać rany elfa. Ciche posykiwanie i popiskiwanie towarzyszyło każdemu większemu nacięciu czy siniakowi. Loki był zdziwiony, że nie wdało się zakażenie. 
Skończył.
Spojrzał na skulonego elfa. Wszystko mu wyjaśnił, jak to się stało. Odmówił Boromirowi tuż po wyruszeniu, więc ten pod osłoną nocy zaciągnął go dalej i zgwałcił. Zagroził też, że zabije, jak komukolwiek powie. Tak to się zaczęło.
I wtedy prawdopodobnie Boromir wycisnął z Legolasa jego duszę i zastąpił ją duszą uciskanego chomika.

- Chciałbym go zabić – syknął bóg. *eye roll*
- Mimo wszystko, nie – jęknął Legolas, wycierając łzy. Zdziwione spojrzenie. – Jest potrzebny… i… i… - Loki niespodziewanie objął elfa w mocnym, acz delikatnym uścisku. Ten, zaskoczony, bezwiednie się wtulił. Nagle poczuł się bezpieczny. W sumie, chyba żaden z nich nie kontaktował. Nie wiedział co robi. Czarnowłosy nachylił się, delikatnie muskając jego usta swoimi. Chłopak delikatnie i nieśmiało rozwarł swoje wargi, pozwalając Lokiemu na większe manewry, co ten wykorzystał praktycznie natychmiast.
Element czwarty: kochankowie gotowi są na współżycie zawsze i wszędzie, nawet jeśli dobrze się nie znają.
~•~•~•~•~•~
Thor i Aragorn powoli szli nad rzekę.
- Uwierz, na moim bracie można polegać, znam go! – powiedział po raz kolejny.
- Ja myślałem, że znam Boromira! – syknął czarnowłosy wojownik.
- A czy wychowywałeś się z nim od dziecka? Czy mieszkałeś z nim w jednym pokoju kilka tysięcy lat? – zapytał Thor. – Jesteśmy bogami, czas płynie nam wolniej – odpowiedział, widząc zdziwione spojrzenie po czym wzruszył ramionami i wychylił się zza drzewa. Aragorn też tylko, że (Gdzie ten przecinek?! Słowo w tył poproszę!) tego drugiego trzeba było przytrzymać przed rzuceniem się w stronę całującej się pary.
- Mówiłeś, że… !
- Mówiłem, że Lokiemu można zaufać. To fakt, udawał gnidę i to dość długo, ale już przestał.
Heh, Loki nie udawał gnidy. On nią był. 

On by tego waszego kolegi nawet nie pocałował bez zgody. No dobra, może i by pocałował, ale jeśli nie dostanie zezwolenia, nie posunie się dalej – odpowiedział Thor, sam zdziwiony logicznością i długością swojej wypowiedzi oraz zadziwiającą znajomością miłosnych zagrań brata

[Aragorn nalega, żeby zostać, a Thor godzi się tylko dlatego, aby nie narazić Lokiego na gniew wojownika. Zaczyna się gra wstępna.]

Loki przycisnął się delikatnie do blondyna, znacząc ślad śliną na jego szyi. 
Tak, buziak na ślimaka jest wyjątkowo romantyczny, tyle że nie.

Jęk, kiedy przygryzł delikatnie skórę pod uchem. Czarnowłosy ściągnął buty, kładąc blondyna na swoim płaszczu i nachylił się, składając subtelny pocałunek na jego wargach. Zszedł niżej, muskając gorącym oddechem szyję elfa i skierował się jeszcze niżej. Tam już były siniaki. Składał delikatne pocałunki na każdym z nich, co chwila przysysając się do nieuszkodzonego miejsca.
Nawet delikatne dotykanie siniaków jest bolesne. W ogóle romantyzm diabli powinni wziąć, bo Legolas jest przecież poobijany i prawdopodobnie ma złamane żebro(!), więc powinien tam zwijać się z bólu. 
(...)
- Jesteś pewien, że mi pozwolisz? – zapytał nagle Loki, przyciskając się torsem do niego. – Po tym, co się działo chwilę temu…
- Jestem pewien – stwierdził twardo Legolas. – Jestem też pewien, że mnie nie skrzywdzisz.
Która ofiara gwałtu pozwoliłaby przelecieć się nieznajomemu wybawcy tuż po zdarzeniu?
Element piąty: seksy następujące tuż po gwałcie/próbie gwałtu. Jestem pewna, że można było doprowadzić do seksów bez tej szopki z regularnym gwałceniem i zastraszaniem, a tak scenka stała się nieprawdopodobna psychologicznie.

- Możesz być pewien, że spróbuję. Nie obiecuję, że nie zaboli – sapnął bóg, pozbywając się spodni. Wpił się znów w usta blondyna, tym razem na długo.
      Legolas pisnął stłumionym głosem wprost do ust kochanka, czując jak coś na niego napiera.
Dusza chomika wciąż daje się we znaki.

- Rozluźnij się – rozkazał bóg (Bij mi pokłony, marny chomiku!), odrywając się od niego na kilka sekund, po czym znów pocałował. Elf za radą rozluźnił się i zamknął oczy. Z głuchym jękiem wbił paznokcie w alabastrową skórę Lokiego, czując jak obce ciało wdziera się w niego. Ale czuł tylko dyskomfort, żadnego bólu. (...)Nawet, jeśli Loki zaczął się powoli poruszać zaraz po znalezieniu się w nim. Z początku delikatnie, czując blizny w jego wnętrzu.
Blizny w tyłku? Co ten Boromir? Miał kolczastego penisa czy dokonywał penetracji za pomocą pałki naszpikowanej gwoździami?

Loki jęknął, znów przyśpieszając. Było mu dobrze. Bardzo. A najważniejsze, że blondynowi też. Nachylił się nad nim po raz enty wpijając się w jego usta. Elf posłusznie rozchylił wargi, co bóg wykorzystał natychmiast. Wsunął do nich język, jeżdżąc po jego podniebieniu.
Do tych warg wsunął. Nie mam pojęcia jak, powinno być "między wargi".
(...) 
~•~•~•~•~•~
      Thor siedział skulony, nakryty swoją czerwoną peleryną, ale nawet ona nie chroniła przed różnej maści dźwiękami dobiegającymi znad brzegu. Kiedy uznał, że skończyli po prostu złapał Aragorna za ramię i szybko oddalił się w stronę obozowiska, czemu ten nie oponował. Był po prostu w szoku. 
Wizja Thora kulącego się pod pelerynką jest pocieszna. :D Aż walnęłam emotkę, czego zazwyczaj nie robię.  
 (...)
~•~•~•~•~•~
      Nagle zerwał się mocny wiatr, niebo przeszyły błyskawice. Loki skrzywił się. Wiedział, co to oznacza. Portal Bifrost. Przed nimi rozwarła się spora, kolorowa dziura.
- Musimy już… iść – westchnął czarnowłosy, rzucając spojrzenie Legolasowi. Widać było, że elf się do niego przywiązał, prawie na krok nie odstępował. Blondyn patrzył na niego wzrokiem zbitego psiaka, bogu aż się zrobiła go szkoda. Tony, Bruce i Thor już stali przy portalu. Loki się wahał.
W sumie gdyby podążył za kochankiem jako dziesiąty członek Drużyny Pierścienia, wojna byłaby z góry wygrana.

- Bracie, na co czekasz? – zagrzmiał Thor. Loki pokręcił głową. I wtedy właśnie podbiegł do niego Legolas.
- Gandalfie, Frodo… pozwolicie mi ruszyć z nimi? – Czarnowłosy nie wiedział czemu, ale ogarnęła go radość.
- Tyś chyba oszalał! - huknął Gandalf. - Nie po to zebraliśmy reprezentacyjną drużynę dziewięciu, żeby... A z resztą, miłość od pierwszego włożenia wszystko wybacza!
 (...)
~•~•~•~•~•~
      Można było spodziewać się wszystkiego. Że Slevig ucieknie, popełni seppuku, zacznie piszczeć jak baba… ale nikt nie spodziewałby się, że wyjdzie im naprzeciw z kubkiem kawy i katalogiem trumien pod ręką. Bo to zrobił. Banner wyciągnął rękę.
- Ja mogę? – kiwnięcie. Naukowiec tylko się uśmiechnął miło i po chwili przed nimi stał wściekły,  zielony wielkolud. Slevig przełknął ślinę.
      Loki z uśmiechem przyciągnął do siebie blondyna i obserwował to, co kiedyś Hulk zaserwował jemu. Slevigowi może nie będzie potrzebna trumna, ale wakacje raczej. 
Sądzę, że jednak trumna. Czy człowiek mógłby przeżyć coś takiego?

No, opeczko się skończyło, a my naliczyliśmy pięć wkurzających elementów yaojca. Wiem, że postąpiłam nieco wbrew zasadom, jednak na odpokutowanie wzięcia pod nóż średnio dobrego opowiadania przyjdzie jeszcze czas.
Miłych Walentynek!

Znad rzeczki, z pobliża krzaczka, pozdrawia Deni - samotny obrońca uciskanych chomików.