Minęło kilka tygodni, odkąd nasza bohaterka zjadła kilka kolacji, umyła się i położyła do łóżeczka z głową pełną myśli o randce z Bieberem i kolejnym dniu pełnym wrażeń. Czy takowe będą? To już kwestia gustu.
Analiza będzie dziś dłuższa, bo autorka napisała rozdział długi jak stąd do Nowej Zelandii. Tekst w miarę czytania robi się tak nudny, że nawet nie ma z czego żartować. Pewne jest jednak to, że znajdą się tu marne teksty bohaterów i zatrważające reakcje łańcuchowe emocji.
Link: http://enchanted-world-silent-thoughts.blogspot.com/2012/12/rozdzia-4.html
Analizowała Deni Len.
Rozdział 4
-Wstawaj, wstawaj, wstawaj ! - Krzyczeli Alex,Justin,Lilly i reszta paczki wchodząc do mojego pokoju.
-Jeszcze pięć minutek i wstaje-Odparłam w pół śpiąca.
Jako że jestem w pół życzliwa dla innych ludzi, nie przywalę ci. Chyba że jeszcze raz postanowisz poeksperymentować z kompozycją.
-Nie za pięć minut tylko teraz i to w tej chwili ! -Podeszła do mnie Lilka i zabrała moją kołdrę, na której była rodzinka Simpsonów.
Kiedy otworzyłam oczy na moich policzkach pojawiły się rumieńce, byłam wściekła.Przy moim łóżku stało pięciu chłopców.A ja byłam tylko w majtkach i koszuli.Chyba zapadnę się zaraz pod ziemię dopiero znam ich drugi dzień, a oni widzieli mnie już w piżamie.Ale siara.
-O nie, nie, nie !-Zaczęłam się drzeć jak najgłośniej.
W mordę! Autorka powinna umieścić na wstępie komunikat: "Uwaga! Rozdział zawiera materiały wybuchowe zdolne do samozapłonu.Wstęp wzbroniony w ramach ochrony życia i zdrowia."
-W tej chwili wyjdźcie z mojego pokoju i nie ważcie się na mnie patrzeć-Pokręciłam głową i jak najszybciej pobiegłam w stronę łazienki.
-Co jej odbiło ? - Zaczął pytać się Greg, każdego kto był w pobliżu niego.
-Głupku !
-Jak możesz nie wiedzieć o co chodzi ?
-Jesteś,aż taki tępy ?
-Każda dziewczyna by się tak wściekła jak Ness, przecież gdy się przebudziła zobaczyła was wszystkich, a w dodatku miała na sobie tylko majtki i koszulę.Więc za to było taka zła.Jestem przekonana, że wtedy czuła się trochę dziwnie.
-No dobra masz rację, następnym razem niech się ubierze-Greg zaczął się śmiać i udawać ważniaka.
Urzekł mnie tok myślenia tej grupki. Są bystrzy jak woda w klozecie.
Gdy oni sobie tak rozmawiali, podsłuchałam ich rozmowę i zaczęłam się chichotać.Gdy wyszłam z łazienki, wszyscy siedzieli na moim łóżku i mieli na twarzy szatańskie uśmieszki.
Pewnie jeszcze porozumiewawczo poruszali brwiami do siebie nawzajem.
źródło: giphy.com |
Jak mniemam, knuli, jak się pozbyć z domu tej dziwnej istoty, która umie się chichotać. To jakaś forma transformacji czy co?
-To tyle czasu spędziłaś w łazience i nawet się nie ubrałaś?-Cała gromadka zaczęła dziwnie się na mnie patrzeć.
-Yyymmm... No tak to znaczy, kiedy wy tak sobie rozmawialiście to podsłuchałam was i wtedy wybuchłam śmiechem jak beczka z winem.
Przepraszam, wybuchłaś śmiechem jak... co? Nie wiem czemu, ale to porównanie skojarzyło mi się ze spływem beczkowym z "Hobbita". Czemu blogasek o Bieberze skojarzył mi się z "Hobbitem"?!
I nie mogłam przestać,więc postanowiłam , że wyjdę z pokoju no i wy tu siedzieliście.
A kiedy bohaterka była w pokoju? Jak wstała, to pewnie tak, ale potem poszła do łazienki, żeby się ubrać, a zamiast tego podsłuchiwała znajomych. Gdzie konsekwencja, pytam się?
Nagle Lilka zawołała chłopaków i powiedziała im coś.Nie wiem co bo nie słyszałam.Lecz po chwili wiedziałam już o co chodzi.Wszyscy zaczęli biec w moją stronę, jak by mieli zamiar mnie zabić czy pożreć.
-Atak !!!- Lilka wydała rozkaz swojej drużynie.
Chyba się zorientowała, że Ness jest chodzącą bombą nuklearną ze zdolnością samozapłonu i postanowiła ją unieszkodliwić. Chwała ci, Lilka!
-Nie ważcie się, proszę, ja tu umrę na śmierć.Nie wytrzymam tych tortur, wiecie jakie ja mam gilgotki.
Zanim wypowiedziałam te słowa, każdy mnie już gilgotał. [...]
-Ja was zaraz zabiję, zobaczycie zrobię wam taki kawał,że nie wstaniecie z podłogi.-Pokiwałam palcem i poszłam do łazienki wziąć prysznic.
Tia, jak wasz najgorszy wróg grozi wam, że zaraz wkopie wam w cztery litery tak, że własna matka was nie pozna, to najpierw idzie sobie na kawkę, prawda?
Kiedy się odprężyłam , założyłam na siebie świeże ubrania i pomalowałam leciutko rzęsy.Gdy wyszłam z łazienki podeszła do mnie Lilka i powiedziała, abym zeszła z nią na dół do salonu.Tak też zrobiłam.
-Ness, przepraszam Cię za to, że przy chłopakach zabrałam Ci kołdrę.Jest mi naprawdę przykro.
-Oj nie przejmuj się tym.Już mi przeszło.
Ale na pewno? Nie masz zamiaru wrzeszczeć przez następne kilka rozdziałów? Będziemy bardzo wdzięczni!
Teraz uważam, że to było śmieszne.Będzie co wspominać - uśmiechnęłam się i przytuliłam ją z całych sił.Gdy stałyśmy tak w uścisku, nasi koledzy zeszli na dół i także nas przytulili.
-No to co rodzinko idziemy do szkoły, bo jest już 7.30 ?- zapytał Louis.
-Ty głupku-trzasnęłam go ręką w łeb.
-Co ja takiego zrobiłem ?
-Hahaha zacytuje Ci "No to co rodzinko idziemy do szkoły"
-A no tak- wyszczerzył swoje proste ząbki.
Pfff, wszyscy w tym opku muszą mieć idealne uzębienie. Nawet Christian (patrz na część pierwszą) miał "białe kły".
-Ej ludzie Louis ma rację zbierajmy się już, bo pierwszego dnia Pan Olson wpisze nam spóźnienia.
-Kto to Pan Olson- zapytałam zaciekawiona.
-Lepiej nie pytaj, bardzo niemiły facet. A ile zadaje, szkoda o tym gadać - Powiedziała mi cichutko Lilka i poszła ubrać buty.
Ach, czymże byłoby opowiadanie o nastolatkach bez Nauczyciela-Czyste-Zło, któremu diabeł może tylko buty pucować? Niczym, panie.
Zrobiłam to samo i po chwili wszyscy byliśmy już w drodze do szkoły.W czasie, kiedy tak szliśmy każdy się wygłupiał i opowiadał jakieś kawały.
-Znacie tek dowcip ?
-Stoją 3 blondynki obok kina. Podchodzi do nich brunetka i pyta się:
- Czemu stoicie przed kinem we 3-y?
A jedna z nich mówi:
- Film jest od 18-nastu czekamy jeszcze na15-naście.
Wszyscy zaczęli się śmiać oprócz Lilki.
Lilka nie załapała tego chaotycznie opowiedzianego dowcipasa tak jak ja. Łączmy się w bólu.
-Hahaha bardzo śmieszne - spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.
- Oj siostrzyczko, przecież to nie o tobie, ty jesteś mądra i fajna a nie to co inni - Alex wkroczył do akcji i zaczął prawić swojej siostrze komplementy.
-Liluś przepraszam Cię, nie miałam zamiaru Ciebie obrażać.
-No dobra, dobra wierze Ci, tylko nie waż się już nigdy, ale to przenigdy opowiadać w moim towarzystwie kawałów o blondynkach.
- Zgoda ?
- Zgoda szeryfie !!! - Spoważniałam i zaczęłam maszerować.
-Nie no klaunów to my mamy już za wiele - mruknął Justin.
źródło: giphy.com |
-Udajmy, że tego nie słyszałam i chodźmy już do szkoły.
Po kilku problemach, dotarliśmy do szkoły w zaledwie dziesięć minut. Trochę długo nam to zajęło.Nie dziwię się.W końcu grupka szaleńców musiała się wygłupiać, rozwalając pobliskie przystanki i zabijając przechodniów.Podczas, gdy Joe wiązał sznurówki, ja podziwiałam moją nową szkołę.Była ogromna, a na dodatek był tam wielki basen i stadion. Z zamyślenia wyrwali mnie moi koledzy.
-Haloo !!!
-Ness jesteś tam ?
- Tak jestem, bez obawy jeszcze nie odleciałam na kosmos - wystawiłam im język.
Owszem, ale zaraz odlecisz, bo zaczynam mieć dość przekręcania przenośni i wyrażeń.
-Witamy w nowej szkole - zaśmiała się Lilly ciągnąc mnie za sobą. Udało mi się spojrzeć na zegarek, dopiero ósma więc mamy jeszcze godzinę.Po chwili weszłyśmy do środka, a Lilka zaczęła pokazywać mi gdzie co jest. Chwilę przed dzwonkiem usiadłyśmy na ławce, przed klasą, w której za chwilę mamy lekcję chemii.
- Nigdy nie wchodź Rose w drogę.Spój to ta w blond włosach, która wygląda jak by miała ze sto kilo tapety na twarzy.
Czy któryś z was, Czytelnicy, domyśla się, co Ness ma spoić? Bo ja nie.
No i skoro Rose może udźwignąć sto kilogramów tylko za pomocą mięśni twarzy, to nie dziwię się, że bohaterowie chcą się trzymać od niej z daleka.
-Ona potrafi zniszczyć człowieka.Raz dokopała tak pewnej dziewczynie, że wypisała się z naszej szkoły, miała dość tego, że Rose ciągle ją dręczyła i upokarzała przed wszystkimi.Ona była naprawdę fajna, ale ta głupia flądra musiała zniszczyć jej życie.
-Zapamiętam to co powiedziałaś, już jak ją ujrzałam to zauważyłam, że jest wredna.Szkoda, że wyrządziła taką krzywdę tamtej dziewczynie.Ja bym nie dała sobą tak pomiatać - westchnęłam.
Źródło: deviantart.com |
-No nie wiem, ona jest wcieleniem szatana. Tego mniejszego, oczywiście. Prawdziwe imię prawdziwego Szatana pisze się zazwyczaj z dużej litery.
-Hahaha nie no teraz to dowaliłaś Lilka.
-Wiesz chciałam podkręcić atmosferę.
-No to powiem tak udało Ci się to, ale już nigdy więcej tego nie rób, bo ludzie uznają mnie za wariatkę, jak będę się ciągle tak śmiała.
To chyba miał być element komiczny, ale, jak to ujęła pewna autorka pewnego dennego opka, "miaukł i zdechł".
Rozmawiałyśmy tak dłuższą chwilę, lecz nagle przyszedł nasz nauczyciel od chemii i kazał się nam ustawić pod klasą. [...]
-Panno Maxwell proszę wybrać sobie jakieś miejsce i usiąść.
Nie odpowiadając usiadłam w przed ostatnim rzędzie obok mojej przyjaciółki.
Wiadomo, że przedostatni rząd jest przed ostatnim rzędem, ale nie oznacza to jeszcze, że można pisać sobie ten zrost oddzielnie!
Lekcja była strasznie nudna.Jakiś typek ciągle na mnie zerkał, siedział w rzędzie obok. (Yyy... To znaczy gdzie? Rząd ławek może być przed lub za kolejnym rzędem, ale obok? Chyba że bohaterka mówi o kolumnie...) Powiedziałam to Lilce.Z tego co się dowiedziałam, to on jest jednym z najsławniejszych gostków w szkole.Podobno gra w futbol i jest kapitanem drużyny.Wygląda na miłego i fajnego chłopaka.Ale nieraz pozory mylą.
Popularny kapitan drużyny futbolowej to kolejny stereotyp zaraz obok Nauczyciela-Czyste-Zło i wrednej konkurentki Mary Sue. Tutaj mamy ich wszystkich, co daje nam scenariusz kiepskiej komedii romantycznej z amerykańskim liceum jako miejscem akcji. Zapowiada się niezły kicz.
[Ness skarży się Lilce, która radzi jej przemówić do rozumu podglądaczowi, jednak Ness nie chce się kompromitować i olewa sprawę.]
Gdy zadzwonił dzwonek to wyszłam z klasy.Lecz nigdzie nie zauważyłam Lilki.I niby jak ja mam teraz znaleźć salę od matematyki.
-Cześć jestem Lucas Jenkins - podał mi rękę i zapytał o moje imię.
-Ness, Ness Maxwell- odparłam i odwzajemniłam gest.
Facet zmaterializował się przed nią znikąd i tak po prostu się przedstawił, a Ness nie czuje się zaskoczona?
-Jesteś tu nowa prawda, bo nigdy Cię tu nie widziałem.
-Tak, przeprowadziłam się tutaj tydzień temu z Nowego Yorku.
Zagadka z pierwszych dwóch rozdziałów została rozwiązana, więc powinnam się nie zgodzić z tą szybką podróżą; lot samolotem z Nowego Jorku do Chicago trwa około 11 godzin.
[Lucas próbuje umówić się z Ness, jednak przychodzi Justin i spławia natręta szybciej niż pracuje mózg bohaterki.]
-Hej Justin, dzięki, że uratowałeś mnie przed tym typkiem.Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
-Nie ma sprawy.Wpadłaś mu w oko więc teraz będzie chciał za wszelką cenę zaprosić Cię na randkę.A uwierz mi szybko nie odpuszcza.
Gdy to powiedział spuściłam głowę w dół.
Biedna głowa krzyczała, próbowała stawiać opór, jednak mimo to bohaterka spuściła ją razem ze znajdującym się tam mózgiem wgłąb opkowej nicości, o czym świadczyć będą jej dalsze decyzje. *spoiler*
- No nie jeszcze tego mi potrzeba do szczęścia.
-Nie martw się o to, po prostu go unikaj i tyle - Przytulił mnie i leciutko się uśmiechnął.
-Dziękuje, że przy mnie jesteś.
Skoro Lucasowi kazano spadać, to za co miałby dziękować? Za nieposzczucie go okrutnymi mocami Mary Sue?
-Oj nie ma sprawy. A teraz chodź pod twoją klasę bo się spóźnisz na lekcję a Pan Olson, będzie Cię dręczył do końca twoich dni, jak na Nauczyciela-Czyste-Zło przystało - szturchnął mnie w ramię.
Kiedy chciał już odejść, pocałowałam go leciutko w policzek i pożegnałam się z nim.
-Ness, gdzieś ty polazła wszędzie Cię szukałam ? - Podbiegła do mnie rozwścieczona Lilunia.
Przepraszam, ale czy to nie "Lilunia" miała pilnować nieobeznaną w nowym miejscu koleżankę, żeby się nie zgubiła? Ja bym za takiego przewodnika podziękowała i sprawdziła plan lekcji na tablicy ogłoszeń (o ile by takowa była).
-Nie mogłam Cię znaleźć wiec zostałam pod klasą od chemii.Wtedy podszedł do mnie Lucas i chciał zaprosić mnie na randkę, ale na szczęście w tamtym momencie podszedł do mnie Justin i mu dogadał.
Pogawędziłam chwilę z nim i odprowadził mnie tutaj bo nie wiedziałam, gdzie mam iść.
-Ale jaja, Lucas się w tobie bujnął.Nie da Ci spokoju, jeżeli nie pójdziesz z nim na randkę.Wiem Justin mi to powiedział i tu mamy problem.
Lilka, weź nie kłam, na litość Valarów! Justin przed chwilą rozstał się z Ness, więc jak mógł ci powiedzieć o tym, co się stało przed kilkoma minutami?
-Jakoś sobie poradzisz, pomogę Ci w tym, a teraz chodźmy do klasy bo będziemy miałe przechlapane.
Chciałam usiąść koło Lilki, lecz profesorek kazał mi przenieść się do pierwszej ławki, gdzie był Lucas.Ja to mam szczęście.
Po przeczytaniu przedostatniego zdania mam wizję bohaterki jedzącej marchewkę i mówiącej do nauczyciela: "Co jest, doktorku?". To opko zaczyna źle działać mi na mózg...
-Witaj ponownie koleżanko.
-Hej - warknęłam.
-Coś ty taka wściekła jesteś ?
-Nie jestem tylko nie chce mi się rozmawiać.
-Uhum, ale i tak będziesz musiała.
-Wcale nie !
-Oj tak !
Gdy on tak się zemną drażnił, Pan Olson postanowił wstawić mu naganę z rozmowy.
-A ona, dlaczego niedostała ?
- Bo to ty ją dręczysz cały czas młodzieńcze.
*głęboki wdech* Czyżby Nauczyciel-Czyste-Zło nie był wcale taki zły dla Mary Sue?! To ewidentnie jakieś merysujcze czary!
-Niech Panu będzie.
-Nie będzie tylko tak jest a teraz bądź cicho, bo wyśle Cię do dyrektorki.
- Zwykłą pocztą czy przez sowę? - spytał Lucas równie bezbarwnie, jak przyjął argument wstawienia mu pały za rozmowę na lekcji.
-Widzisz Ness, dzięki mnie nie masz uwagi.Jestem twoim wybawicielem.
Postanowiłam, że się do niego nie odezwę do końca lekcji.Ciągle coś do mnie paplał, ale ja robiłam mu na złość i nic nie odpowiadałam.
A robiła to z taką premedytacją i jadem wyciekającym ze spojrzenia, że w końcu Lucas strzelił focha i więcej się nie odezwał, próbując stłumić płacz. Taka ta bohaterka była złośliwa.
Kiedy lekcja się skończyła złapał mnie za rękę i powiedział , że w końcu na pewno się z nim umówię.[...]Spędziłam w tej szkole jeszcze sześć godzin.Jakoś wytrwałam, ale ten Lucas doprowadzał mnie do szału.
Kiedy wyszłam ze szkoły zauważyłam Justina i do niego podbiegłam
-Jak ci minął dzień ?
-Lepiej nie pytaj, ten chłoptaś nie dawał mi spokoju.
-A nie mówiłem - zaczął wystawiać mi język i szturchać.
Te czynności zajmowały mu tyle czasu, że język miał już wystawiony, ale ze szturchania zrezygnował, bo ręka zdrętwiała mu, zanim dotknął Ness.
-Ale śmieszne, to nie ciebie męczy pewien chłopak - odepchnęłam go i szłam dalej.
-No dobra, dobra , a teraz chodź odwiozę Cię do domu.
-Okej.
Na parkingu zauważyłam stojącego tam Bugatti Veyrona.Te (to) auto jest piękne i szybkie.No i trochę kosztuje.
Pewnie tak, ale i tak nie tyle, ile kosztuje mnie analizowanie tego opka. Nawet nie mam jak wykrywać objawów SNIFa, bo takowych nie ma. Co nie oznacza jeszcze, że opko stało się bardziej interesujące.
-Świetne auto
-Dzięki - a teraz wsiadaj bo wieczorem mamy randkę - uśmiechnął się do mnie.
-Tak wiem i nie bój się zawsze jestem gotowa na czas.
Po dziesięciu minutach byłam już przed domem, podziękowałam Justinowi i weszłam do środka.
-Hej mamo - rzuciłam torbę o ziemię i podbiegłam do niej.
-No cześć curcu. Jak było w szkole ?
A co to jest curca? Nawet gogle miały problem z tym słowem, więc skierowały mnie na fragment nazwy leku i łacińską nazwę ostryżu długiego, zwanego inaczej kurkumą.
-Fajnie , bardzo mi się podobało.
Ominęłam to, ze pewiem chłopak mnie prześladował od rana i kontynuowałam rozmowe dalej.
-Są już Alex i Lilka ?
-Tak czekają na ciebie na górze, leć już bo widzę, że nie wytrzymasz.
-Dzięki. Pa Kocham Cię - zabrałam jedną mandarynkę z miski i pobiegłam do mojego pokoju.
-Gdzie byłaś tak długo - Alex zapytał mnie ze zdziwieniem.Trochę się jąkał bo skakał po moim łóżku.
Nie wiedziałam, że skakanie na łóżku powoduje wady wymowy. Oraz że od tego samego gubi się przecinki.
-Jechałam autem z Justinem, zaproponował mi, że mnie podwiezie wiec się zgodziła (Ło Boru...).Po drodze zajechaliśmy do sklepu po wodę i to pewnie przez to tak długo mnie nie było.
-Tak myślałam, że jesteś z nim - Lilka rzuciła we mnie kapciem i spadła z łóżka.
A to co? Kapeć odwdzięczył się Lilce na zasadzie akcji i reakcji? W rzeczywistości musiało to wyglądać komicznie: dziewczyna rzuca kapciem i odrzuca ją w tył jak po zaklęciu "Fus ro dah".
-Chcecie wojny na poduszki, kapcie i inne przedmioty. To okey.Tylko potem nie płaczcie.Walka trwała trzydzieści minut, Alex skończył bić się wcześniej, bo padał z sił.Wiedziałam, że dziewczyny są lepsze w walce na poduszki i inne rzeczy.
Bzdura! To ten Alex jest jakiś nieudany, bo gdyby jakiś inny (nieopkowy) chłopak grał w bitwę na poduszki z bohaterkami, to wysmarowałaby nimi ścianę po kilku minutach.
Mój pokój wyglądał jak po drugiej wojnie światowej, a ja jak jakaś wiedźma.
Ej! Tylko nie obrażaj wiedźm, bo nie wszystkie są Mary Sue!
[Ness orientuje się, że za godzinę przyjdzie Justin, więc robi z Lilką rewolucję, byleby wysprzątać pokój i przygotować się na randkę. Nuda.]
Jak wyszłam, w moją stronę padły przyjemne komentarze.Moja makijażystka zrobiła mi piękny makijaż.Po prostu zwalał z nóg.Zaraz po upiększaniu mojej twarzy uczesała mnie przepięknie, na mojej głowie były cudowne fale.
-Wyglądasz bosko moja droga - zamruczała seksownie.
Jeszcze tylko brakowało, żeby z opka o Bimberze zalatywało klimatem yuri. Cóż, udajmy, że nic tu nie było...
-Dziękuje Ci to twoja zasługa.Już wiem do kogo mam się zawsze zwracać - szturchnęłam ją w ramię i pożegnałam się.
-Na dole czekał już na mnie Justin z czerwoną różą w dłoni.
Naprawdę szkoda, że nie szkarłatną... *nawiązanie do filmu "W jak wendeta"*
[...]
-Hej - mówiłam,że zawsze jestem gotowa na czas.
- Cześć.- zamurowało go trochę, stał i się mi przyglądał przez chwilkę w ciszy.
-Ach tak proszę, ta róża jest dla Ciebie.Wyglądasz Ślicznie.Chodźmy już.
Pewnie odjęło mu mowę, bo dziewczyna nie ubrała się w elegancką sukienkę, tylko w "bokserkę, miętowe rurki i czarne adidasy". Byłoby jeszcze śmieszniej, gdyby on sam miał garnitur.
Nie wiedziałam, gdzie jedziemy.Na początku zastanawiałam się czy,aby na pewno nie do jakiejś restauracji.
Ale okazało się, że zatrzymaliśmy się kilka metrów od plaży.
Wyszliśmy z samochodu i zaczęliśmy iść ku brzegu.
No dobra, atmosfera cud-miód i w ogóle, ale młodzi robią jakieś dziwne rzeczy. Ku brzegowi można podążać, a iść w stronę brzegu; nie ma innej opcji.
-Justin...- zaczęłam
-Hm?- mruknął i spojrzał mi w oczy.
-Mieliśmy iść do kina – przypomniałam mu
-Spokojnie kino nie ucieknie, a moim zdaniem zachód słońca jest jak film, tyle że trwa krócej uśmiechnął się obejmując mnie ramieniem- Usiądziemy sobie gdzieś na piasku, obejrzymy zachód słońca i pójdziemy do kina ?
-Co ty na to ?
Jak dla mnie zarąbiaszczy pomysł. Choć dla bohaterki mającej na sobie miętowe rurki trochę mniej.
Po chwili zastanowienia odpowiedziałam mu, że nie musimy iść do kina.Tu jest bardzo fajnie i spokojnie.[...]
Justin się ucieszył.Po chwili wstał i podał mi rękę.Złapałam ją i podniosłam się z piasku w mgnieniu oka.
Spacerowaliśmy i rozmawialiśmy.Postanowiłam, spojrzeć na zegarek.Była 20:00, a ja mam czas do 20:30.[...]
-Coś się stało ? - zapytał Justin odwracając się do mnie przodem.Podszedł do mnie bliżej i położył ręce na biodrach.
-Odwieziesz mnie już do domu ?
-Mam czas do 20:30 a jest 20, jeżeli nie będę na czas to czeka mnie szlaban
-Oczywiście już cię odwożę tylko.... Nie dokończył zdania i na wet nie wiem kiedy wessał się w moje usta.
Ojacie! Justin to człowiek-pijawka!
Napoczątku chciałam go odepchnąć, bo co on sobie myśli, że na pierwszej randce może mnie całować ?. Ale nie zrobiłam tego, bo ciało odmówiło mi posłuszeństwa, nogi mi zmiękły, a w brzuchu pojawiło się stado motyli.Spodobało mi się to więc, postanowiłam, ze nie oderwę moich ust od jego.
To była ta krótka chwila, kiedy w końcu mózg bohaterki o prędkości internetu Explorera przetworzył informację o pochopności umawiania się z nieznanym facetem na randkę, a sama bohaterka olała ją w ciągu ułamka sekundy! Jeszcze pożałuje tej decyzji!
Całowaliśmy się przez dłuższą chwilę.Lecz po pewnym czasie zabrakło nam powietrza i oderwaliśmy się od siebie.
Stałam w ciszy spoglądając w jego oczy, były takie piękne i czekoladowe.
Wiecie, tak sobie myślę, że jak znajdę w analizowanych opkach jeszcze co najmniej cztery dziwne określenia koloru oczu, to ogłoszę top listę - będzie jakieś urozmaicenie w Borze.
Tą ciszę przerwał Justin.
-To jak jest jeszcze możliwość, abym odwiózł Cię do domu księżniczko ?
-Taa...ak..kk- zająkałam się.Nie wiedziałam jak mam się zachować.
Ja wiem! Przestań się wysilać, bo nawet jąkanie ci nie wychodzi.
- No to chodźmy - podszedł do mnie i wziął mnie na barana.
[Tu jest przesłodzony dialog między bohaterami, który wycięłam, żeby nieco skrócić cierpienie moje i wasze.]
Justin postawił mnie na ziemię, bo byliśmy już przy aucie.Gdy usiadłam w fotelu i zapięłam pasy.Zapytałam go o godzinę.Była 20:20.
-Cholera, mam dziesięć minut.Nie zdążymy - zesmutniałam i oparłam głowę o fotel.
-Zdążymy zobaczysz.Ja jak coś obiecuje to zawsze dotrzymuje obietnicy.
-Teraz Ci wierzę, byliśmy przed moim domem pięć minut przed czasem.
-Jesteś boski po prostu Kocham Cię i to bardzo.
-Miło mi to słyszeć kochanie.
A więc oficjalnie Justin i Ness są w sobie zakochani i na stówę będą parą.
Pod koniec rozdziału jest pożegnanie, krótka rozmowa bohaterki z matką, a potem z Lilly. Post kończy się nad wyraz niespodziewanie: Ness bierze prysznic, kładzie się do łóżka i zasypia, nawet nie przykrywając się "kąłdrą", cokolwiek to jest.
Jeśli chcecie wiedzieć, co się będzie działo dalej, nie liczcie na mnie, bo mam już serdecznie dość tego opka, a kolejne rozdziały są niepokojąco długie... Zdradzę tylko, że dwa rozdziały później powstanie kolejny Tró Loff. I to na skutek gry w butelkę...
Z bezimiennego liceum pozdrawia was rozdająca bohaterom szkarłatne róże Deni Len.
Wreszcie znalazłam chwilę na przeczytanie tej analizy. Jest całkiem przyjemna, nie powiem. :) Opko za to jest tak pociesznie idiotyczne, że dostałam przez nie głupawki.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nauczyciel nie jest zły dla boCHaterkii, przecież to Marysia i wszyscy ją loffciają!
Tobie "profesorek" skojarzył się z Królikiem Bugsem, a mi "wybuchające beczki" z Krzysztofem Gonciarzem. Równowaga musi być. :D
Mój pokój wyglądał jak po drugiej wojnie światowej, a ja jak jakaś wiedźma.
Ej! Tylko nie obrażaj wiedźm, bo nie wszystkie są Mary Sue!
No właśnie, np. ja nie jestem. ^^
Dzięki za poprawę humoru. Pozdrawiam. :)
Analiza jest przyjemna, nie chwila, of course. Chociaż, jakby się zastanowić, chwila też jest ok. :) I "boCHaterki" bez tego drugiego "i" miało być.
UsuńJeszcze raz pozdrawia Red, która niedokładnie czyta komentarze przed publikowaniem.