środa, 6 sierpnia 2014

SNIF, przeprowadzka instant i urok merysójczych wahań nastroju (Zaczarowany świat cichych myśli)

 Witam!
Zanim zacznę, pragnę powiadomić, iż mamy dzisiaj wyjątkowe święto. Jest ono zapisane tylko w niektórych kalendarzach i określane jest mianem Dnia Musztardy. Z tej okazji wszyscy otrzymacie ode mnie po słoiku musztardy. Nie takiej zwykłej, a snajperskiej.

No, formalności załatwione, możemy zaczynać.
W tym tygodniu natrafiłam na adres bloga o Justinie B. Autorką jest Nikola Horan, a ostatniego posta napisała w lipcu zeszłego roku.
Mamy tutaj ten typ Mary Sue, która obraża się na cały świat, ale ten stan mija jej już następnego dnia.
W tej części jeszcze nie będzie naszego sławnego piosenkarza, ale będziecie mieli okazję przyjrzeć się z bliska bardzo interesującej chorobie blogów związanej z interpunkcją.
Lećmy więc samolotem do Chicago.
Adres bloga: http://enchanted-world-silent-thoughts.blogspot.com/
Analizowała Deni Len.

Rozdział 1
Niech ten cholerny dzwonek wreszcie zadzwoni ! -Krzyczałam w myślach. Dzisiaj piątek, a to moja ostatnia lekcja w dodatku mama od rana wysyła mi SMS-y, że ma dla mnie niespodziankę i mam od razu po szkole przyjść do domu.

Autorka zaczęła pisać w czasie przeszłym, a potem przechodzi na czas teraźniejszy. To jeden z najczęstszych i najbardziej irytujących błędów, jakie popełniają autorzy i autorki, a ona machnęła go już w drugim zdaniu!

 Byłam tak ciekawa, a zarazem podekscytowana, że miałam ochotę wyjść z sali już teraz.Kiedy dzwonek zadzwonił wrzuciłam książki do plecaka i jako pierwsza wybiegłam z klasy.Szybko podążyłam w stronę szafki i wyjęłam swoją kurtkę ponieważ jest jesień i na dworze panuje mróz.

Raz: między zdaniami nie ma spacji.
Dwa: w drugim zdaniu brakuje przecinka oddzielającego części nadrzędną i podrzędną.
Trzy: ponownie wtrącił się czas teraźniejszy.
Cztery: potrzebny jest przecinek przed "ponieważ".
Pięć: autorka nie określiła dokładnego czasu akcji, więc nie wiem co sądzić o kwestii jesieni. Pisze, że panował mróz, więc to będzie coś między końcem listopada, a początkiem grudnia. To tylko moja sugestia, na razie czas jest niesprecyzowany.

Wyszłam ze szkoły w dość szybkim tempie i zaczęłam iść w stronę przystanku autobusowego.Gdy dotarłam na miejsce zdziwiłam się gdyż ujrzałam tam czekającego Christiana.

Brak spacji między zdaniami zaczyna być rutynowym błędem Nikoli, a o braku przecinków nawet nie wspomnę.

 -Witaj Ness ! -  Krzyknął Christian
-Podrzucić Cię do domu ?
-Jeżeli jedziesz w moją stronę to czemu nie.Odparłam z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Oj mała ile razy mam Ci powtarzać,że jeżeli chodzi o Ciebie zawsze mam po drodze!.Odparł szczerząc w moją stronę swoje białe kły.

Jaki to złe! Spacje przed pytajnikiem i wykrzyknikiem, no i te... *ryczy jak Gimli z "Trochę śmiechu..."* Jak w ogóle można tak źle oddzielać kwestie bohatera i narratora?

  Zaśmiałam się i weszłam do auta, gdyż nadjeżdżał autobus, a Christian się niecierpliwił.. Zapięłam pasy i oparłam głowę o szybę.Zanim się obejrzałam byliśmy już przed moim domem. W powolnym tempie wyszłam z wozu i musnęłam go leciutko w policzek. (Tego woza.)
-Dziękuję. Odparłam i pobiegłam w stronę drzwi.Gdy weszłam do holu od razu zaczęłam szukać mamy. Oczywiście tak jak myślałam przebywała w kuchni i smażyła naleśniki.Pycha !.

Znaki interpunkcyjne w tym opku żyją własnym życiem. Inaczej nie umiem wyjaśnić przypadku dwóch kropek, braku spacji po kropce czy kropki obok wykrzyknika. Naprawdę. A dialog jest tak napisany, że wygląda, jakby cały ostatni akapit powiedziała bohaterka.

  -Cześć mamo! -Wydarłam się na całą kuchnie[ę].
-Gdzie jest ta niespodzianka?-zapytałam zaciekawiona,jak nigdy nic.


   Jest takie określenie jak "zaciekawiona jak nie wiem co". To coś brzmi jak "zaciekawiona jakby nigdy nic", ale i bez tego jest dziwne. W dodatku ten przecinek... *ostrożne dźga potworka stylistycznego kijkiem, na co ten warczy*

-No cóż przeprowadzamy się do Chicago,od rana chciałam Ci to powiedzieć,ale ty byłaś wtedy w szkole.Krzyknęła z wielkim uśmiechem na twarzy, otworzyłam szeroko oczy i usta.

Jako że mamy tu do czynienia z przypadkiem Syndromu Nadpobudliwej Interpunkcji Fatalnej (SNIF) w stadium zaawansowanym, pozwolicie państwo, że przestanę o tym wspominać, bo to by było za dużo jak na jedną analizę.

- Nie cieszysz się ? - zapytała
-Mamo,jak to się przeprowadzamy, przecież ja tu mam przyjaciół i co z moimi planami !.Tu jest moje całe życie!.
-Ness,ale ja dostałam tam awans,zawsze o tym marzyłam , to moja życiowa szansa.Pozwól mi chociaż raz zrobić coś,co odmieni moje życie,twoje także.
-Będziemy tam mieszkać obok mojej przyjaciółki Janny.Na pewno Ci się tam spodoba.A o przyjaciół się nie martw Janny ma dwoje dzieci Alexa i Lilly na pewno się zaprzyjaźnicie.
-Ale mamo!-rozbeczałam się jak nigdy dotąd.

Oddzielny dialog dla ostatnich trzech zdań matki jest absolutnie zbędny, bo efekt jest taki, że albo wtrąciła się tam osoba trzecia, albo tę kwestię wypowiedziała Ness.
Poza tym imię Lily pisze się z jednym "l".

  -Ness decyzja została już podjęta idź na górę do pokoju i zacznij się pakować , bo jutro wylatujemy z samego rana.
-Co już jutro ! -Tym razem warknęłam i to dość groźnie.
-Ness !.


A to niespodzianka! Mówimy tu o przeprowadzce do innego miasta na stałe, prawda? No to powodzenia, drogie panie, bo spakowanie się w ciągu jednego dnia jest niemożliwe.

[Bohaterka biadoli o tym, jak to rozpada się jej marne życie i jak ma teraz się ono potoczyć. Łaskawie wycinam.]

Dobra dosyć tego wszystkiego. Powiedziałam z ironią !.

Widzę, że autorka dalej nie pisze poprawnie. Powiedziałam z irytacją!.

Wstałam z łóżka i wyjęłam z szafy walizkę,która była cała zakurzona, bo przecież nie wyciągałam jej stamtąd od wieków.Oby wszystko się zmieściło, nie chcę niczego zapomnieć. Zrobiłam straszną minę i zabrałam się do roboty. Po trzydziestu minutach skończyłam się pakować,byłam w pełni gotowa i do tego wyczerpana. Jak na jeden dzień tego wszystkiego było o wiele za dużo, te złe wiadomości i utrata wszystkiego co towarzyszyło mi przez całe życie źle na mnie wpłynęło. Moje plany szlag wziął !.

O, właśnie poznałam nowe określenie. Do tej pory sądziłam, że kogoś może szlag trafić, a naszą bohaterkę szlag wziął! 
[...]
Rozdział 2
-Skarbie.... wstawaj - zawołała mama - za dwie godziny mamy samolot a za czterdzieści pięć minut musimy wyjechać z domu Ness - powiedziała , a ja zsunęłam się powoli z łóżka i powędrowałam do łazienki.

Tak się nad tym zastanawiam i nie jestem pewna, czy czterdzieści pięć minut wystarczy, żeby się ubrać, zrobić makijaż, zejść na śniadanie, zjeść śniadanie, ogarnąć wszystkie pakunki, spakować je do samochodu i pojechać na lotnisko. Mówię oczywiście o przeprowadzkach zwykłych ludzi, może Mary Sue migrują o wiele szybciej niż zwykli ludzie...

  Byłam trochę zdenerwowana, że moja ukochana mama przerwała mi sen no ale cóż zdarza  się.Warknęłam i poszłam wziąć szybki prysznic.Zajęło mi to dokładnie pięć minut.Gdy nałożyłam na siebie świeże ubrania zabrałam się za makijaż, w końcu muszę jakoś wyglądać w tym cholernym Chicago.

Aha! Kodeksu Praw i Obowiązków Mary Sue podpunkt któryś tam: Każda Mary Sue, nieważne jak idealna, musi mieć makijaż, żeby "jakoś wyglądać".
[...]
-Ness! Co ty tam tak długo robisz?! Siedzisz w tej łazience już od 15 minut! – niecierpliwiła się moja mama.
-Oj no poczekaj jeszcze moment! – odkrzyknęłam jej.Poprawiłam rzęsy i zbiegłam jak szalona po schodach do kuchni.Na stole czekały już na mnie pospolite grzanki z dżemem,które przyrządzała mi każdego ranka.Wiem, że to proste danie, ale kocham je, przypomina mi dzieciństwo.Kiedy skończyłam posiłek pobiegłam do salonu i włączyłam telewizor chciałam posłuchać muzyki przed wyjazdem i się uspokoić. Po chwili usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju.
-Co ty robisz ? - zapytała z zaciekawieniem mama.
-Rozmyślam nad cym co będzie dalej, czy poznam nowych przyjaciół.

 Czy wy też rozmyślacie o domenie stron internetowych w języku walijskim, kiedy macie na stałe zamieszkać w obcym mieście i macie samolot za dwie godziny?

-Kochanie nie martw się o to jesteś wspaniałą dziewczyną i na pewno wiele osób Cię polubi.

Jesteś tak wspaniała, że mówię o Tobie z dużej litery.

Umiesz rozśmieszyć i jesteś jedyna w swoim rodzaju.Po prostu zachowuj się tak jak zawsze i bądź sobą.
-Jesteś kochana - Odpowiedziałam ze łzami w moich błękitnych jak ocean oczach.

Bo określenie "niebieskie oczy" stało się zbyt mainstreamowe.

-Dobra pora już wyjeżdżać nie mam zamiaru się spóźnić na samolot.
-Mamo nie martw się na pewno zdążymy.Uśmiechnęłam  się i podreptałam w stronę przedpokoju.

A foch Ness zdążył zniknąć jako ten obłoczek na niebie albo rosa o poranku...

 Ubrałam trampki i zarzuciłam na siebie czerwoną bluzę.Gdy wyszłam zaczęłam pakować w raz z moją rodzicielką walizki do samochodu.Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za biodra i przytula.Nie spodziewałam się tego to był Christian.
-Jezu jak się cieszę, że Cię widzę ! - wykrzyczałam te słowa jak najgłośniej umiałam.
-Głośniej się nie da - Zaczął się śmiać a ja dołączyłam do niego.
-Musiałem się z tobą pożegnać, jesteś moją najlepszą przyjaciółką, a ja nie wybaczył bym sobie tego gdy by mnie tu nie było w tej chwili.
-Jesteś taki słodki.Myślałam o tobie cały czas.Będę za tobą tęsknić jak nie wiem co.To ty zawsze mnie pocieszałeś w trudnych chwilach i byłeś przy mnie i nigdy mnie nie zostawiłeś.Zawszę będę Cię Kochać i dzwonić  do ciebie cały czas.
-Uwielbiam słyszeć twój głos - zachichotałam i na pożegnanie musnęłam go w policzek i przytuliłam jak najmocniej mogłam.

Rany, ile w tym lukru...

 -Zapomniałabym, pamiętaj że w wakacje będę na ciebie czekała i mam nadzieję, że się spotkamy.
-Mała też mam taką nadzieję.A teraz już jedź bo się spóźnicie na samolot.Pamiętaj Kocham Cię!
-Ja Ciebie też.
-Do widzenia Panno Maxwell.
-Do widzenia Christianie.
 Nagle mama ruszyła.Poczułam się smutno i chciało mi się płakać,w końcu spędziłam tu całe życie, a teraz muszę opuścić mój dom i przyjaciół.Nigdy tego nie zapomnę tego miejsca i wielu osób.
Nie miałam zamiaru myśleć, chciałam się odłączyć od tego świata.Pomogły mi w tym moje słuchawki i muzyka, które zawsze miałam przy sobie na wszelki wypadek.Tak się wsłuchałam, że spałam jak zabita.

Sugerowałabym: "Tak się wsłuchałam, że aż zasnęłam i spałam jak zabita." albo "Tak się wsłuchałam, że chwilę potem spałam jak zabita."

 Gdy dotarłyśmy na lotnisko,mama próbowała mnie obudzić, zajęło jej to pięć minut.Nie dziwię się , jestem bardzo wielkim śpiochem.Dobra koniec tej historii ze spaniem.

Lepiej nie pytajcie, bo to jedna z tych informacji, która pojawia się w opku, a potem się o niej nie wspomina. Taka Chwila Wielkoustego Aligatora, tyle że w wersji pisanej.

Gdy wyszłyśmy z wozu zaniemówiłam, wokół mnie było tyle ogromnych maszyn.
-Łał! Łał! Łał!
 Ale to wszystko jest wielkie, jeszcze nigdy nie widziałam samolotów z bliska.Otworzyłam szeroko oczy i usta.
-Córeczko, na pewno jeszcze nie raz  spotkasz  się z takim czymś.Ten transport jest bardzo popularny.
-Haha to to wiem, ale nigdy nie latałam samolotem.Więc wiesz dla mnie to nowość - Zachichotałam i podążyłyśmy w stronę odprawy bagażowej.

No i cały smutek z opuszczenia domu i przyjaciół szlag wziął.
 [...]
    Kiedy pewien mężczyzna dał nam znak, że wszystko jest gotowe weszłyśmy do środka [samolotu] i zajęłyśmy sobie miejsca.Oczywiście ja usiadłam przy oknie.Chciałam podziwiać widoki i stwierdzić czy wszystko jest takie małe jak mówili moi znajomi.Nie mylili się a ja byłam tak wpatrzona, że na wet nie zauważyłam , że jesteśmy już w Chicago.

Wow, to chyba rzeczywiście przeprowadzka instant. Albo samolot był świstoklikiem. 
Z drugiej strony przecież nie wiemy, gdzie pierwotnie mieszkała Ness z matką i czy podróż stamtąd do Chicago musiała się odbyć akurat samolotem.
Poza tym, czy określenie "na wet" to opkowa wersja "na Boga"?

-Ale tu jest pięknie, nie spodziewałam się, że tak zareaguje na to miejsce- wyszeptałam do mamy ze zdziwieniem na twarzy.W końcu jeszcze wczoraj nienawidziłam całego świata a tu taka niespodzianka.
-Skarbie cieszę się, że Ci się tu podoba.To dla mnie na prawdę ważne.Bo nie chciałabym ciągle się z tobą kłócić i wysłuchiwać, że masz dosyć tego miejsca.
-Jestem z ciebie dumna, że tak szybko przyjęłaś to wszystko do wiadomości.

 A co takiego matka musiała sobie przyjąć do wiadomości, że córka jest z niej dumna? 

-Mamo nie bądź  wszystkiego taka pewna - Zrobiłam surową minę i zaczęłam się śmiać jak nigdy dotąd.Oczywiście ona także zaczęła się śmiać, lecz po chwili znowu spoważniała  i kazała mi się uspokoić.
-Ness! - trochę spokojniej bo zaraz nas jeszcze zamkną za zakłócanie porządku i brak kultury.
-Oj tam, oj tam chociaż było by co wspominać.Dwie kobiety,które nie umieją się zachować na lotnisku.Nowość.

Wydaje mi się, że jak dwie kobiety śmieją się na lotnisku pełnym ludzi, to to nic złego. Gorzej, gdyby dostały głupawki przy kasie lub przechodzeniu przez bramkę...

  -Każdy by z tego się później śmiał.No powiedz coś, czy to nie jest zabawne?.
[...] A teraz poważnie Ness.Chodź pójdziemy wziąć walizki.Bo Janny i jej dzieci czekają na nas przed lotniskiem, a ja nie chcę, żeby to wszystko się tak dłużyło.
-Już się nie mogę doczekać, aż ją zobaczę!. Nie widziałyśmy się odkąd skończyłyśmy studia.Chyba ją zaduszę na śmierć jak zacznę ją przytulać.
-Od razu dusić?
 To kolejne kłopoty na nas czekają - Uśmiechnęłam się.Lecz zaraz coś mi odwaliło i zaczęłam na nią krzyczeć.Nie raz mam takie odpały, ale tym razem to przez strach.
-Mamo!!!
 Po co mi to wszystko mówisz.Wiesz jak ja się stresuje.Oni tam na nas czekają a ja nawet ich nie znam.Nie mam pojęcia jak mam się zachować. A ty mi wyjeżdżasz tutaj o twojej przyjaciółce i jej dzieciach.
-Młoda damo jak ty się do mnie wyrażasz!! - Krzyknęła na mnie moja rodzicielka i zrobiła surową minę.
-Przepraszam, ale ja naprawdę się stresuje, wiesz ,że nieraz zachowuje się tak gdy czegoś się boje,ale na szczęście to zdarza się bardzo rzadko.Wyszczerzyłam moje śliczne ząbki.


Co tu się, do cholery, wyprawia?!

 -Kochanie wszystko będzie dobrze Janny jest bardzo miłą i zabawną kobietą .Jej dzieci z pewnością też.
-No mam taką nadzieję-Odparłam i podążyłyśmy w stronę wyjścia.
Zdziwiłam się bo Alexa i Lilly tam nie było, tylko ich mama.Ciekawe dlaczego ?
Może nie chcieli mnie poznać ?
Nie to raczej nie może być to, pewnie coś im wypadło.Mam taką nadzieję bo nie chcę zostać sama  w tym wielkim mieście.Przeraziłam się trochę bo to nowe otoczenie.

Gdy bohaterka usłyszała, że musi się przeprowadzić, była wkurzona. W drodze na lotnisko chciało jej się ryczeć na myśl o znajomych i starym domu, na lotnisku chichotała jak idiotka, w Chicago zachwycała się widokami, a teraz nagle przeraziła się nowym otoczeniem.Nie żebym miała pretensje, przecież każdy ma prawo na wahania nastrojów. Tyle że u bohaterki jest to nad wyraz irytujące.

Z lotniska pozdrawia was rozdająca musztardę snajperską Deni Len, która w wolnym czasie prowadzi badania nad Syndromem Nadpobudliwej Interpunkcji Fatalnej.

3 komentarze:

  1. Musztarda snajperska! <3
    Dobra, teraz do rzeczy, bo chciałam, żeby było choć trochę konstruktywnie.
    Uwielbiam opka o nastoletnich Marysiach i ich idolach, są uroczo odmóżdżające. A ta tutaj interpunkcja... Respect dla aŁtorki, nie każdy tak potrafi. SNIF to odpowiednie określenie.

    "Dobra dosyć tego wszystkiego. Powiedziałam z ironią !.

    Widzę, że autorka dalej nie pisze poprawnie. Powiedziałam z irytacją!. "

    Zapomniałaś o spacji przed wykrzyknikiem, nie liczy się. :P

    "błękitnych jak ocean oczach."

    *rechocze* Dokładnie takiego samego określenia użyłam kiedyś w swoim opku, które pisałam w podstawówce. Wspomnienia...

    Ach, rzuciła mi się w oczy literówka: "Jaki to złe! ". Miało być chyba "jakie", dobrze myślę?

    Analiza fajna, dobrze się czytało.
    Do miłego. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, miało być "jakie to złe". A mogłabym przysiąc, że tak właśnie napisałam!
      W kwestii spacji przed wykrzyknikiem, to taki peszek, że nie umiem pisać jak autorki.
      Miłego dnia!

      Usuń
  2. Autorka zaczęła pisać w czasie przeszłym, a potem przechodzi na czas teraźniejszy.
    Mam rozumieć, że ty stosujesz ten zabieg celowo?

    autorka nie określiła dokładnego czasu akcji, więc nie wiem co sądzić o kwestii jesieni. Pisze, że panował mróz, więc to będzie coś między końcem listopada, a początkiem grudnia.
    To znaczy, że koniec listopada/początek grudnia to zima?

    no i te... *ryczy jak Gimli z "Trochę śmiechu..."*
    To. // „Te”używamy w przypadku liczby mnogiej.

    W powolnym tempie wyszłam z wozu i musnęłam go leciutko w policzek. (Tego woza.)
    Ten wóz.

    Poza tym imię Lily pisze się z jednym "l".
    Kwik. Powiedz to tym kobietom: http://en.m.wikipedia.org/wiki/Lilly_(given_name)

    No to powodzenia, drogie panie, bo spakowanie się w ciągu jednego dnia jest niemożliwe.
    No to byś się zdziwiła.

    z dużej litery.
    Rusycyzm. Poprawnie to: dużą literą.

    otoczeniem.Nie
    Uciekła spacja.

    OdpowiedzUsuń